Mily razem ze swoją córką i dwójką przygarniętych dzieci – Isaakiem oraz Wiktorią mieszka w malutkim pokoju (pokój jest zarazem magazynkiem zakładu krawieckiego) o wymiarze trzy na trzy metry. Wszyscy razem śpią na jednym pojedynczym łóżku. W moim sercu zrodził się pomysł by połączyć nasze siły i wybudować dla
Z okazji naszego przyjazdu do Ugandy postanowiliśmy z naszą tutejszą rodziną wziąć udział w weselno- przywitalnym przyjęciu. Uzgodniliśmy, że nie będzie ślubu – przysięgi, zakładania obrączek ani żadnej specjalnej ceremonii (Taka uroczystość była już w Polsce). W kościele w Kyenjojo miało się odbyć uroczyste przywitanie a następnie mieliśmy się
Napisane przez autor
dnia 20 cze, 2016
w blog
Od kilku miesięcy jedna sprawa nie daje mi spokoju – sytuacja w domu dziecka pastora Davida i Annet. Z uwagi na to, że ostatnie miesiące byłam bardzo zajęta nie miałam dodatkowego czasu by się tym zająć. Niestety, za każdym razem gdy się tam pojawiałam nie mogłam przestać o tym
Napisane przez autor
dnia 16 lis, 2013
w blog
Kilka dni temu nadano mi Ugandyjskie imię – Akiki. Tutaj każdy ma dwa imiona – Europejskie i jedno z trzynastu imion Ugandyjskich. Teraz dzieci nie mogą mówić do mnie Aga, ani Anieszika (tak brzmi mniej więcej w tutejszej wymowie Agnieszka) ale Akiki. Jest to forma szacunku. David i Anet
Napisane przez autor
dnia 13 lis, 2013
w blog
To jest dom Anet i Davida od frontu – tutaj mieszkam. Pierwsze okno od prawej wychodzi z mojego pokoju. Kuchnia. Wszystkie posiłki są przygotowywane w tym miejscu. Na zdjęciach nie wygląda to zbyt zachęcająco, ale Anet dba o czystość i na miarę możliwości jedzenie jest bardzo higieniczne. Gotowanie i
Napisane przez autor
dnia 12 lis, 2013
w blog
Dzieję się tu co dzień tyle rzeczy, że nie mam czasu by usiąść i spokojnie popisać. Trudno też o chwile prywatności. Gdy siadam z tabletem zbiera się zawsze jakaś grupka, by zobaczyć co robię. Mimo że niektórzy mają tu laptopy, ciągle wydaje się im, że rzeczy przywiezione z Europy
Gdy myślałam o Ugandzie i pobycie u Dawida i Anet, przerażały mnie opowieści o szczurach. Same w sobie nie wzbudzają we mnie lęku, ale te ugandyjskie miały przechodzić miedzy pokojami po ścianach ( nie ma tu sufitów) i chodzić po mnie w nocy! Niby zabezpieczeniem miała być moskitiera, ale
Podróż minęła spokojnie. Lot troszkę się dłużył, ale spotkała mnie miła niespodzianka. Planowo w Kampali mieliśmy być o 22.30 i tak też byliśmy, z tym że na moim zegarku była 20.30. Nie wzięłam pod uwagę zmiany strefy czasowej i leciałam 2 godziny krócej niż myślałam. Ucieszyło mnie to niezmiernie,
Bardzo serdecznie witam wszystkich na moim blogu. Od dzisiaj, przez następnych dziewięć miesięcy, będę zamieszczać tu wpisy z mojego pobytu w Ugandzie. Postaram się w miarę systematycznie informować Was o tym, co się u mnie dzieje. Niestety, kraj ten boryka się z wieloma problemami a jednym z nich są