Tutaj czas płynie inaczej
Dawno nie pisałam. Czasami tutejsze życie zmusza do wyrzucenia pierwszego biegu. Ruszasz z czymś, zatrzymujesz się, znów ruszasz powoli i znów postój. Trudno tu pracować i realizować zadania płynnie i bez przeszkód, bo jedyne co jest tu płynne to właśnie różne przeszkody. Nie jestem tym zniechęcona, jednak takie właśnie są fakty. Życie tutaj naprawdę wiele uczy. To co opanowałam do perfekcji to „nic nie odkładaj na później”. Chcesz wziąć prysznic? Zrób to TERAZ- za chwilę mimo słonecznej pogody może być ulewa. Potrzebujesz jutro lub pojutrze mieć wyprasowane ubrania? Biegnij po żelazko, nie za minutę, nie za pięć, TERAZ- w każdym momencie mogą zabrać prąd na nie wiadomo ile czasu. To samo się tyczy ładowania telefonów, baterii do latarki- za godzinę wszystkie kontakty mogą być zajęte, a potem z pewnością nie będzie elektryczności przez najmniej kilka godzin. Nic nie odkładaj na później i korzystaj z okazji. A gdy przez cały dzień będzie lał deszcz, wszystko będzie opływać błotem, prąd pożegna Cię na jakiś czas, od 19 będziesz siedzieć w ciemnościach, a osoba z którą się umówiłeś będzie się spóźniać kolejną godzinę- usiąść spokojnie i ciesz się wolnym czasem. Uwierz mi, nic nie zrobisz. Deszczu nie zatrzymasz, prądu nie przyniesiesz, po ludzi nie polecisz… Masz teraz czas, by dokładnie zaplanować co zrobisz, gdy okoliczności będą bardziej sprzyjające- pamiętaj, czasami trwa to chwilę.
To tyle, jeśli chodzi o Ugandyjskie mądrości. Mimo „rozlazłości”- tak z dziewczynami nazwałyśmy to zjawisko, przez ostatnie dwa tygodnie naprawdę intensywnie pracowałyśmy. Realizowałyśmy dwa główne projekty- prowadzenie zajęć w szkole i przygotowania do świątecznego spotkania dla dzieci. Oprócz tego brałam udział w kilku imprezach zakańczających rok szkolny w różnych szkołach i zajmowałam się Kalebem, z którym było naprawdę źle.
Dzieci mają od tygodnia wakacje. Na pewno są z tego powodu zadowolone, jednak wygląda to inaczej niż w Polsce. W wolnym czasie pracują na plantacjach i w ogrodzie. Postanowiłyśmy z dziewczynami, że wykorzystamy to, iż dzieci nie chodzą do szkoły i będziemy organizować im czas. Magda poprowadziła kilka ciekawych i kreatywnych lekcji angielskiego, a Paula uczyła nas grać w siatkę. Opracowałyśmy też cykl Biblijny dla dzieci. Myślałam, że dzieciaki będą średnio chętne. Zostałam mile zaskoczona, gdy od kilku dni wypytują, kiedy znowu poprowadzimy zajęcia. Oprócz tego organizowałyśmy zabawy sportowe i dużo dużo śpiewaliśmy. Czasami moje gardło odmawiało posłuszeństwa a dzieciaki śpiewały i tańczyły nadal.
Wszystkie zajęcia przeplatały się też z organizacyjną burzą mózgów. Miałyśmy tydzień, by zorganizować przyjęcie świąteczne dla setki dzieci. Bóg w cudowny sposób sprawił, że w ciągu dwóch dni dostaliśmy 2 000 000 ugandyjskich szylingów, czyli około 2 500 zł na zakupienie świątecznych prezentów. Mogłyśmy nabyć ubrania dla prawie setki dzieci! Nie muszę chyba pisać jak się czułyśmy po tak gigantycznych zakupach. Następnie wszystko trzeba było zapakować i opisać. Oczywiście tutejsza młodzież oraz najmłodsi też byli zaangażowani w przygotowania. Największym wyzwaniem było przygotowanie posiłku dla 150 osób, gotując wszystko na dwóch paleniskach. Nie miał być to zwykły obiad. Dzieci dostały wszystkie swoje przysmaki. Gotowane zielone banany, milet, ziemniaki, sos z ziemnych orzechów, smażoną kapustkę, dynię, ryż, fasolę, poshio i butelkę sody, czyli gazowanego napoju. Każdy też dostał kawałeczek mięsa. Porcje były ogromne, a dzieci szczęśliwe.
Wczoraj opuściła nas Magda. Spędziłyśmy z nią i Paulą naprawdę niezwykły czas. Cieszę się, że przed jej odjazdem udało się nam zrealizować wszystkie projekty i założenia. Będzie mi jej bardzo brakować. Ostatnie dwa tygodnie obfitowały w różne wyzwania, czasami było wiele przeszkód, często nie mieliśmy prądu, ale Bóg był z nami. To jest najważniejsze. Największe problemy pokazują jak wielki jest Bóg, ponieważ On jest zawsze większy od każdego z nich.
Tą mentalność afrykańską mozna wspaniale wykorzystać praktykując słowo:”Nie troszćcie się o dzień jutrzejszy,bo dzisiejszy ma dość własnych trosk,,,”trzeba tylko jeszcze trochę rozdrobnić praktykę na godziny ,a nie dni……..:)
Wy „wakacjujecie”,my jeszcze półmetku szkolnego nie zaliczyliśmy:)Kiedy pisałaś o menu na przyjęcie dla 150 osób…łatwo sobie porównać z poczęstunkiem dla naszego zboru….pozostaje kwestia ..tych dwóch palenisk:)
Jednak techniczne zdobycze ułatwiają zycie zdecydowanie.W Twojej sytuacji tez mozna posiąść korzyść…..nauczyć sie być mniej perfekcyjnym:),oczywiście w sprawach mniej ważnych:)np.pochodzić sobie w pogniecionej bluzce:)..będziesz jeszcze bardziej swojska-„afrykańska”(chociaz fryzurka no,no mówi sama za siebie):)
Całujemy.Z Bogiem.
Ostatnie zdanie zapamiętam na długo 🙂 Perełka dnia!
Aga dopiero teraz do mnie naprawdę dotarło, że jesteś w AFRYCE!!! Bardzo się cieszę, że możesz realizować swoje marzenia i życzę Ci Bożego błogosławieństa 🙂 3maj się- pamiętamy o Tobie!!!
Wiesz Cioteczko… Życie zmusiło mnie tutaj do upodobnienia się do Afrykańczyków w tak wielu kwestiach, że jeśli mogę mieć wyprasowane ubranie, korzystam z okazji 🙂 tym bardziej, że tutaj ubiór jest BARDZO ważny. Jeśli jestem ubrana elegancko, oznacza to, że okazuję szacunek wobec osób do których idę. Inna sprawa, że dla nich elegancka jest większa część moich ubrań, o których nigdy bym tak nie pomyślała. Wszyscy też starają się być tu wyprasowani. Czasami toczymy „batalie” o żelazko 🙂
Miło by było, gdybyście nie zapomnieli o mnie przez te 9 miesięcy… Ostatnio oglądałam sobie filmiki z naszych akcji i doszła do wniosku, że naprawdę za Wami tęsknię… 🙂 Ada, Buziaki dla Ciebie prosto z Afryki:-*
Dziekuję 🙂 Dla ciebie buziak prosto” ze Sobina” 🙂