Skąd tyle dzieci w sierocińcach?

Każdego miesiąca w Ugandzie powstają nowe domy dziecka. Napełniają się one i przepełniają dziećmi z prędkością światła. Czy oznacza to, że codziennie tyle z nich zostaje sierotami? Nie… Ponad 60% dzieci przebywających w takich placówkach ma przynajmniej jednego z rodziców, lub innych członków rodziny. Pewnie zastanawiacie się teraz dlaczego są one wysyłane do sierocińców – o tym chciałam dzisiaj napisać.

Gdy odkryłam, że większość dzieci z domu dziecka w którym pracujemy ma rodziców lub innych członków rodziny, byłam w szoku. Następnie zaczęłam poszukiwać informacji na temat innych placówek tego typu i okazało się, że sytuacja wygląda podobnie. Moje zdziwienie i zakłopotanie zaczęło narastać. Jeśli tyle dzieci ma swoje rodziny, dlaczego opiekujemy się nimi tak, jakby były sierotami? Wszyscy dobrze wiemy, że nawet najlepszy dom dziecka nigdy nie przygotuje dziecka do życia tak jak prawdziwa rodzina.  Zaczęłam analizować historię dzieci, które trafiają do tego typu placówek i szybko znalazłam odpowiedź – ubóstwo.

Sytuacja rodzin na wsiach, które są oddalone od miast o kilkadziesiąt kilometrów jest naprawdę bardzo trudna. Pierwszą z przyczyn jest oczywiście opłakana sytuacja gospodarcza w Ugandzie a drugą powszechnie akceptowana poligamia. W powiecie Kigaarali skąd pochodzi większość dzieci z naszego domu dziecka każdy mężczyzna ma po kilka żon lub konkubin. Każda z tych kobiet ma kilkoro dzieci i zazwyczaj wychowuje je sama bo jej mąż albo zostawił ją dla innej kobiety albo nie ma wystarczająco pieniędzy by wspierać je wszystkie naraz. Największą tragedią jest to gdy ojciec tak wielkiej rodziny umiera i wszyscy są pozostawieni samym sobie. Kobiety na wsi nie mają zazwyczaj możliwości, by wychować wszystkie dzieci całkiem same. Mimo, że ciężko pracują, jest to w większości przypadków niemożliwe. Dzieci są więc odsyłane do innych członków rodziny – cioć, wujków i babć. Tam niestety często sytuacja również nie jest łatwa i dzieci trafiają do domów dziecka. Często zanim dziecko trafi do takiej placówki, najpierw doświadcza głodu, braku dostępu do opieki medycznej i zazwyczaj nie chodzi do szkoły.

Wyżej napisałam, że nawet najlepszy dom dziecka, nie jest wstanie dać dzieciom tego co prawdziwa rodzina. Prawda jest taka, że duża większość Ugandyjskich domów dziecka nie zapewnia swoim podopiecznym nawet średnich warunków życia. Zaczęłam dużo o tym rozmawiać z moim mężem i w naszych sercach zrodził się pewien plan, poprzedzony pytaniem: co zrobić, by wszystkie te dzieci, które mają swoje rodziny nie były masowo wysyłane domów dziecka? Postanowiliśmy zrobić mały krok w tył i cofnąć się na wieś, skąd większość z nich pochodzi. Stworzyliśmy plan projektu o nazwie: MOJA RODZINA. Nasz projekt zakłada wspieranie najuboższych dzieci bezpośrednio w ich rodzinach. Chcemy roztoczyć opiekę nad skrajnie biednymi rodzinami tak, by dzieci mogły się wychowywać w domu. Naszym marzeniem jest również stworzyć sieć rodzin zastępczych by w sytuacji, gdy dzieci nie mogą zostać ze swoja biologiczną rodziną z powodu jakiejś patologii, nadal miały szansę na wzrastanie w normalnym domu. To samo się tyczy sierot i dzieci, które zostały porzucone.

Nasza wizja jest ogromna, wierzymy jednak, że nie ma rzeczy niemożliwych. Postanowiliśmy się obecnie skupić na jednym powiecie – Kigaraali. Mamy już historię wielu kobiet i rodzin, które są w tragicznej sytuacji. Staramy się im pomagać, wiemy jednak, że ów projekt potrzebuje znacznie większych nakładów finansowych. Nasza nadzieja w Bogu i Was.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *