To był pracowity okres

Od ostatniego wpisu minęło już sporo czasu. Nie wiem dlaczego, ale straciłam serce do pisania. Dużo pracowałam, zmagałam się z niełatwymi sytuacjami związanymi z tym co robię i ze zniechęceniem. Życie w Ugandzie nie jest kolorowe. Każdy tutaj myśli, że skoro jestem biała oznacza to, że jestem bogata a moja torebka jest pełna dolarów.  Trudno znaleźć tu prawdziwych przyjaciół i ludzi, którym można zaufać. Wiem, że wynika to
z ogromnej biedy, nie zmienia to jednak faktu, iż nie jest to proste. Przykro jest po raz kolejny odkryć, że ktoś Cię znów oszukał, okłamał, okazywał życzliwość jedynie po to by uzyskać pomoc lub po prostu Cię wykorzystać. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze zwykłe ludzkie zmęczenie, brak prądu, częsty brak wody i inne ugandyjskie przeciwności. Nie oznacza to, że nie chcę tu być. Oznacza to jedynie , że życie w spokojnej, pięknej Ugandzie, gdzie ludzie nigdzie się nie spieszą a Słońce świeci 360 dni w roku jest takie same jak życie wszędzie indziej. Czasami wszystko układa się po naszej myśli, innym razem trzeba trochę powalczyć.

Ostatnie pięć miesięcy było bardzo pracowite. W styczniu i lutym pracowałam nad kilkoma projektami. Większość z nich realizowałam we współpracy z organizacją Gate of Hope. Pierwsze kilka tygodni prowadziłam z Rinnah i moim mężem zajęcia dla studentek ze szkoły Kaihurze w studiu muzycznym. Uczyliśmy dziewczyny śpiewać i nagrywaliśmy płytę z której zyski będą przeznaczone na wykończenie centrum edukacyjnego Gate of Hope. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego jak ciężką jest praca w studiu muzycznym. Następnie przez kolejne tygodnie organizowaliśmy razem szkolenia dla nauczycieli, chrześcijańskie warsztaty dla młodzieży oraz kilkudniową konferencje dla dzieci we wsi Sooba. W konferencji wzięło udział prawie 500 dzieci. Zorganizowana była we wsi oddalonej ponad godzinę drogi od szosy. Nocowaliśmy i byliśmy pod opieką jednego z tamtejszych pastorów. Wcześniej mieliśmy kontakt jedynie telefoniczny, tak więc nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Zostaliśmy jednak bardzo miło przyjęci przez człowieka, który niczego nie pozostawia przypadkowi. Jest to rzadko spotykana wśród Ugandyjczyków cecha. Mieszkańcy Sooba i członkowie lokalnego kościoła włożyli ogromny wysiłek w przygotowania, zadbali o nasze bezpieczeństwo i wygodę. Po całym dniu pracy w blasku afrykańskiego Słońca czekała na nas zawsze obfita kolacja i  czyste łózka. Bardzo miło wspominam ten wyjazd.

Pod koniec lutego rozpoczął się rok szkolny. W Ugandzie szkoły podstawowe i średnie mają trzy trzymiesięczne semestry. Tydzień temu rozpoczęliśmy trzytygodniowe ferie. Przez okres trwania pierwszego semestru pracowałam w trzech różnych szkołach. W poniedziałki, wtorki i piątki jeździłam do Hakatomy – szkoły podstawowej i przedszkola we wsi oddalonej około 20 minut jazdy motorem, w środy uczyłam metodyki w szkole dla nauczycielek przedszkoli w Kaihurze a czwartki spędzałam w szkole podstawowej  Davida i Annet w Kyenjojo ucząc klasy  5, 6 i 7 gramatyki. W Ugandzie zajęcia
w szkołach trwają od 8.00 do 15.00 lub 16.00. W międzyczasie jest półgodzinna przerwa na śniadanie i godzinna przerwa na obiad. Najwięcej emocji przynosiła mi praca w Hakatomie. Z jednej strony wyczerpanie, z drugiej ogromna satysfakcja. Większość dzieci nie znała tam w ogóle angielskiego.
Z zasady nie mogłam używać języka lokalnego ponieważ moim głównym celem była nauka języka obcego. Angielski był jedynym językiem jaki używałam tłumacząc nawet matematykę. Na początku było bardzo ciężko. Po trzech miesiącach mogłam jednak zobaczyć ogromne postępy. Prócz środy zazwyczaj każdego dnia wracałam do domu w okolicach godziny 16.00 lub 17.00. Z powodu obfitych opadów droga między Kyenjojo
a Hakatomą  była często nieprzejezdna i musiałam czekać aż odrobinę przeschnie.  W międzyczasie nadzorowałam również projekt związany z budową drugiego budynku domu dziecka w organizacji Davida i Annet. Na szczęście na początku marca do Ugandy przyjechali Justyna i Paweł – małżeństwo odpowiedzialne za ten projekt. Ja jedynie nadzorowałam pracę nad wylewaniem fundamentów. W większości polegała ona na zarządzaniu finansami
i sprawdzaniu czy pracownicy otrzymują materiały budowlane i wykonują zleconą pracę. Niemniej jednak, dzięki temu moja wiedza i zasób słownictwa z zakresu budownictwa znacznie wzrosły. Uganda zmusza mnie czasami do wszechstronnego rozwoju. J Oprócz tego wciąż opiekuję się tutejszą młodzieżą. Dzięki temu, że zajmuję się ich finansami mamy wiele okazji do ciekawych rozmów.

Ostatnie dwa tygodnie próbuję odrobinę odpocząć i złapać oddech. Czasami zapominam jak piękna jest Uganda i ile radości można czerpać z bycia tutaj, gdy nic mnie nie goni i nie zmusza do biegu. Spędzam czas z moją rodziną i staram się nawiązać bliższe relacje z moimi teściami. Mimo, że mieszkają na wsi są otwarci i moja odmienność nie jest dla nich problemem. Nie zmuszają mnie też do stania się rasową Ugandyjką.

„Ci, którzy ufają Panu są jak góra Syjon, która się nie chwieje, lecz trwa wiecznie. Jak Jeruzalem otaczają góry, tak Pan otacza lud swój teraz i na wieki.” Psalm 125:1-2

 

Najnowsze Komentarze
  1. Angelika |
  2. Henryk Ryś |

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *